W rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja przypominamy tekst Stanisława Michalkiewicza z roku 2006 pt. „Wstęp do rozważań nad ustrojem”, będący zarazem okolicznościowym wstępem do wydania w ramach Zeszytów Wszechnicy Myśli Prawicowej „Ustawy Rządowej z 3 maja 1791 zwanej Konstytucją 3 Maja”
Stanisław Michalkiewicz
Wstęp do rozważań nad ustrojem
Po raz kolejny 3 maja będziemy obchodzić podwójne święto. Papież Pius XI, na prośbę Episkopatu Polski, skierowaną w 1920 r. do jego poprzednika, ustanowił w dniu 3 maja święto Matki Boskiej, Królowej Polski, obchodzone w Polsce od 1923 roku. Matka Boska została uhonorowana tytułem Królowej Korony Polskiej przez króla Jana Kazimierza w roku 1656. Ten akt miał znacznie nie tylko symboliczne, ale również jak najbardziej urzędowe. Aktualny polski król, w obecności senatorów, posłów, duchowieństwa, wojska i wszystkich stanów, ogłosił Matkę Boską Królową Polski i Wielką Księżną Litewską, a następnie stosowny akt został najformalniej zarejestrowany w księgach urzędowych miasta Lwowa. Ponieważ nikt nigdy aktu tego formalnie nie unieważnił, można powiedzieć, że Polska tak naprawdę jest monarchią, a inne formy ustrojowe mają charakter zastępczy. Z tym zastrzeżeniem wspominamy drugie święto. Przed 215 laty praojcowie nasi ułożyli Konstytucję państwa i – używając podstępu – uchwalili ją. Rocznica tego wydarzenia stała się w wolnej Polsce świętem państwowym. Z tej okazji w oficjalnych przemówieniach wygłaszane są frazesy o „wielkim święcie polskiej demokracji”. Tymczasem konstytucja 3 maja z demokracją miała tyle wspólnego, że likwidowała w Polsce ustrój republikański, przywracając dziedziczną monarchię, zaś samą demokrację ograniczała, poprzez zawarte w ustawach „około konstytucyjnych” postanowienie o pozbawieniu tzw. „szlachty-gołoty”, a więc szlachty pozbawionej własnych majątków, prawa głosu na sejmikach, gdzie wybierano posłów na Sejm. To ograniczenie, podobnie, jak zmiana ustroju, spowodowało wystąpienie przeciwko tej konstytucji ze strony zwolenników – jak byśmy dziś powiedzieli – „społeczeństwa obywatelskiego”, którzy zawiązali Konfederację Targowicką.
Te okoliczności skłaniają do bardziej wnikliwego zastanowienia się nad konstytucją 3 maja. Jak pamiętamy, była ona narzędziem ratowania ginącego państwa. Jeśli zatem dzisiaj wynosimy pod niebiosa patriotyzm i polityczny rozum jej autorów, to nie możemy przechodzić do porządku nad tym, co właściwie uczynili. Zwróćmy uwagę, że konstytucja 3 maja wprowadzała ustrój monarchiczny, a w każdym razie zasadnicze jego elementy i ograniczała demokratyczną reprezentację, ale poszerzała zakres wolności przynajmniej w tym sensie, że stan mieszczański i chłopski oddawała pod opiekę prawa. Mamy zatem właśnie w czczonej przez Polaków konstytucji dowód, że demokracja i wolność wcale nie muszą iść ze sobą w parze, a po drugie – również wskazówkę, że droga do ratowania państwa przed upadkiem może prowadzić poprzez ograniczenie demokracji.
Nietrudno domyślić się dlaczego. W demokracji najważniejsza jest Liczba. Im większa Liczba, tym słuszniejsza Racja. Taki pogląd nie wytrzymuje jednak krytyki już na pierwszy rzut oka. Racja, czyli Prawda nie zależy ani od Liczby jej zwolenników i czasem jeden człowiek może mieć rację przeciwko reszcie świata – ani też nie jest przedmiotem kompromisów, głoszących, jakoby Prawda leżała „pośrodku”. Tymczasem Prawda ani nie podąża za Liczbą, ani też nie leży „pośrodku”, tylko leży tam, gdzie leży. Zasada demokratyczna jest oczywiście sprzeczna i ze stanem wiedzy i ze zdrowym rozsądkiem. Ponieważ złe drzewo nie może rodzic dobrych owoców, również demokratyczne rządy nieuchronnie prowadzą do popsucia prawa, a to – zdaniem św. Tomasza – jest najgorsze („corruptio optimi pessima”).
Dlaczego demokratyczne rządy nieuchronnie prowadzą do popsucia prawa? Odpowiedź jest bardzo prosta. Jak wspomniałem, w demokracji najważniejsza jest Liczba. Z drugiej jednak strony ubóstwienie Liczby usprawiedliwiane jest pragnieniem reprezentatywności ciał przedstawicielskich. Dlatego też współczesne demokracje rozdarte są między pragnieniem reprezentatywności, a potrzebą stworzenia większości. Ponieważ posiadanie większości jest niezbędnym warunkiem rządzenia, toteż pragnąc zachować przynajmniej pozory reprezentatywności, demokraci cały swój wysiłek i pomysłowość poświęcają na obmyślanie sposobów tworzenia większości. Ponieważ jest wysoce prawdopodobne, że po wyborach trzeba będzie tworzyć większość z dwóch, albo i więcej ugrupowań, to na wszelki wypadek programy tych ugrupowań nie powinny się różnić zbyt wyraźnie. Toteż obserwujemy stopniowe upodabnianie się programów i ideologii poszczególnych ugrupowań, które z tej konieczności zaczynają w końcu czynić cnotę w postaci „przewidywalności”. Ta „przewidywalność”, to nic innego, jak akceptacja „tyranii status quo”. W rezultacie partie polityczne przestają różnić się od siebie czymkolwiek istotnym do tego stopnia, że podczas kampanii wyborczych specjaliści od wizerunku muszą wymyślać i partiom i ich liderom namiastki programów, koncentrując się na „cechach osobowości”, „miękkiej charyzmie” i tym podobnych cechach, istotnych raczej u aktorów, a nie przywódców politycznych. Ale bo też politycy w coraz to większym stopniu stają się pracownikami przemysłu rozrywkowego.
To nie byłoby jeszcze groźne, chociaż oczywiście można byłoby zapytać, czy ci często zresztą kiepscy aktorzy, powinni być tak wysoko opłacani. Naprawdę groźne jest dopiero to, że konieczność stworzenia większości sprawia, iż nie można realizować żadnych zdecydowanych posunięć, choćby nawet nie wiadomo jak koniecznych, bo mogą one podważyć płaszczyznę porozumienia. W rezultacie reprezentatywność, czyli pluralizm przegrywa z potrzebą utworzenia większości, która jednak, z uwagi na sposób i uwarunkowania jej tworzenia, zdolna jest jedynie do podtrzymywania status quo.
Te zagadnienia nabierają szczególnej aktualności zwłaszcza teraz, gdy wielu przywódców politycznych deklaruje konieczność zmiany dotychczasowej formy państwowości polskiej, co przybiera postać hasła budowy IV Rzeczypospolitej. Zmiana formy państwowości wymaga również zmiany konstytucji, a zatem – również podjęcia decyzji, w jakim właściwie kierunku chcemy ją zmienić i jakie rezultaty dzięki tej zmianie uzyskać. Być może lektura tekstu Konstytucji 3 maja dostarczy takiej inspiracji.
Stanisław Michalkiewicz
Warszawa, 11 kwietnia 2006 r.
HYMN DO MIŁOŚCI OJCZYZNY